Nietypowo, bo w środę, rozegrana została 5. kolejka Koleje Dolnośląskie IV ligi. Był to dopiero drugi mecz Baryczy na własnym terenie, a do Sułowa zawitały rezerwy pierwszoligowego Chrobrego Głogów. Spotkania tych drużyn zwykle obfitują w bramki, bo młody zespół z Głogowa zawsze gra otwarcie i ofensywnie. Nie inaczej było tym razem, choć początek meczu wskazywał, że podopieczni trenera Stachowiaka przyjechali z konkretnym planem – zamiast szturmować bramkę, najpierw zadbali o zabezpieczenie tyłów.
Barycz zaczęła w swoim stylu, ale pressing gości nie ułatwiał zadania. Pod polem karnym brakowało miejsca, a defensywa Chrobrego prezentowała się solidnie. Ten obraz gry utrzymywał się do około 12. minuty, kiedy biało-pomarańczowi zaczęli częściej korzystać ze swoich ulubionych bocznych sektorów. To one najczęściej napędzają ofensywę Baryczy – i nie inaczej było tym razem.
Najpierw z lewej strony szarżował Jakub Gil, dograł do Wojtka Łuczaka, ale ten nie trafił czysto w piłkę i Wróblewski obronił. Chwilę później, po dośrodkowaniu z prawej, znów Łuczak znalazł się w świetnej pozycji, jednak piłka nie wpadła do siatki. Wtedy sprawdziło się piłkarskie porzekadło: „do trzech razy sztuka”. Po świetnym rozegraniu w polu karnym między Grzelczakiem, Przybylskim i Łuczakiem, ten ostatni wreszcie dopiął swego. Mocny strzał, piłka w siatce, a w 27. minucie Barycz prowadziła 1:0! Wydawało się, że kolejne gole są kwestią czasu.
W 32. minucie groźnie uderzał jeszcze Jakub Gil, ale do przerwy wynik nie uległ zmianie. Do szatni schodziliśmy z jednobramkowym prowadzeniem.
Po przerwie Chrobry II wyszedł na murawę mocno skoncentrowany. Gdy Barycz nie podwyższyła prowadzenia, młodzi głogowianie poczuli krew. Przez pierwsze minuty to oni prowadzili grę, a nasz zespół zmuszony był cofnąć się do obrony niskiej – momentami niemal cała drużyna broniła w okolicach własnego pola karnego. To rzadki widok w wykonaniu Baryczy.
Trener Horwat nie czekał. Już w 55. minucie przeprowadził podwójną zmianę: Tomaszewski za Łuczaka i Bąk za Stempina. Kilka minut później kolejne roszady: Kotowicz za Gila, Puchała za Przybylskiego. I właśnie te zmiany odmieniły obraz meczu – Chrobry stracił swobodę w operowaniu piłką, a Barycz złapała drugi oddech.
W bocznych sektorach rządzili teraz Bąk i Kotowicz, którzy dawali wyraźną przewagę. Efekt przyszedł w 76. minucie: kapitalne podanie Kotowicza, skuteczna finalizacja Bąka – i było 2:0! Kibice odetchnęli, bo przy jednobramkowym prowadzeniu ryzyko wyrównania ciągle wisiało w powietrzu. Teraz zwycięstwo stawało się coraz bardziej realne.
Barycz nie zwalniała tempa. W 83. minucie kolejną akcję napędził Kotowicz, podał do Leończyka, ten wystawił piłkę Bąkowi, a jego strzał trafił w Puchałę i po rykoszecie wpadł do siatki – 3:0! Chwilę później, w 89. minucie, świetnym dośrodkowaniem popisał się Bachta, a wszędobylski Dawid Bąk zdobył swoją drugą bramkę. 4:0 i jasne stało się, że punkty zostają w Sułowie.
W doliczonym czasie gry w polu karnym faulowany był Puchała. Do piłki podszedł… nasz bramkarz, Dominik Budzyński. Chciał zapisać wyjątkowy moment przeciwko swojemu vis-à-vis, Wróblewskiemu. Niestety, futbolówka poszybowała wysoko nad poprzeczką.
Ostatecznie Barycz wygrała wysoko, choć sam wynik nie oddaje w pełni przebiegu meczu. Do 75. minuty musieliśmy drżeć, czy rywal nie doprowadzi do wyrównania. Dopiero dobre zmiany trenera Horwata odmieniły spotkanie i dały drużynie „nowy tlen”. Efekt? Dublet Bąka, asysty Kotowicza i Bachty, a także bardzo pewna końcówka w wykonaniu całej drużyny.
Przed nami ligowy hit – Derby Doliny Baryczy w Żmigrodzie. W sobotę zmierzymy się z Piastem i liczymy, że po środowym spotkaniu zespół zdąży się zregenerować i dopisze kolejne trzy punkty do swojego dorobku. Seria zwycięstw trwa – i oby trwała dalej!
Skład Baryczy: Budzyński - Leończyk, Wdowiak, Bogusławski, Kucharczyk-Gil (66' Kotowicz), Łuczak (58' Tomaszewski), Majbroda (86' Bachta), Stempin (58'Bąk)-Grzelczak, Przybylski (66' Puchała)